![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDtTUaeRSbzYc1bsTlD4KHCiWvH0pctqGwbJDvr29dTCbS1dzGAqgWB9M42fkbLGOm3yLMVZbk5RW4Tubd3e56XDp6aVI1gprq6Wgvt28UF-hz-jlK2rpmIbb4yhLSca6wKlu5Mpfh-drQ/s320/Ambasada.jpg)
Ten sympatyczny budynek na zdjęciu to Konsulat Rosyjski w Gdańsku. Wpadłem tam dzisiaj na krótką pogadankę – co tam słychać na Kaukazie, jak z wizami, jakie dokumenty są potrzebne do przekroczenia granicy motocyklem itd. Powiem tak. Był to dla mnie lekki szok co tam zastałem. Mam wrażenie, że pieniądze pompowane w promocję państwa przez Rząd Rosyjski są wyrzucane w błoto. Po co bulić grubą kasę na CNN'owe spoty, nie ma co organizować Igrzysk i drukować kolorowych broszurek. Wszystko to bez sensu! Jak się ma takie fajne placówki dyplomatyczne jak ta w Gdańsku to na mur-beton nawet najbardziej barwne wyobrażenie Rosji będzie szybko sprowadzone do odcieni ponurej szarości. A co się takiego stało można by zapytać? Ano podchodzę sobie do okienka i ucinam przyjemną rozmowę z miłym konsulem (?). Dowiaduję się, że w trakcie tej podróży stracę uszy (taka lokalna moda na witanie turystów) a jak nie to przynajmniej motocykle. W Soczi nie ma co zwiedzać, bo przecież Igrzyska dopiero za 5 lat a poza tym drogo jak w Monte Carlo. Że miasto ma 120 kilometrów długości to nic ciekawego, przecie Trójmiasto też całkiem długie „a może i dłuższe?”. Nie dowiedziałem się nic sensownego poza tym, że szczerze odradzono mi podróż do Rosji. Nie wiem jak tam z przekraczaniem granicy „bo to się wyjaśni na miejscu” i nie uzyskałem potwierdzenia czy prom z Poti do Rosji kursuje na ten moment. Na swoje szczęście przekopałem się przez świeże relacje z podróży po Rosji i wiem, że - przynajmniej jesli chodzi o bezpieczeństwo - nie tylko nie taki diabeł straszny, ale w ogóle jest bardzo maluczki i niewiele bardziej obecny niż na polskich bezdrożach. A ten dziwny styl urzędnika rosyjskiego wynikał chyba głównie ze starych przyzwyczajeń kiedy to turystę traktowało się jak potencjalnego... szpiega. A byłbym zapomniał. Dowiedziałem się, że nie mam co się ubiegać o wizę tranzytową, bo trzeba najpierw pokazać wizy państw – z którego będę wjeżdżał do Rosji i do którego będę z Rosji wyjeżdżał. Tak się składa, że ani Gruzja, ani Ukraina wiz od Polaków nie wymaga, więc nie ma co pokazywać i wizy tranzytowej nie będzie:-)Te dziwne zasady mnie akurat rozbawiły (mam takie specyficzne poczucie humoru), reszta to już jednak po prostu paraliż i opad rąk. Tylko z powodu mojej naturalnej upartości złożę wniosek o wizę do Rosji (tę turystyczną, bo jak wiadomo tranzytowa odpada), ale powiem szczerze, że po takiej autoreklamie chyba spora grupa turystów może się poważnie zastanowić nad zmianą kierunku podróży.
Temat wiz i innych papierków związanych z wyprawą zostawiliśmy sobie na deser i jak widzę będzie o czym pisać przy tej okazji:-)
Zastanawiam się czy już nie podpadłeś rosyjskim służbom specjalnym za fotografowanie konsulatu i, o zgrozo! publikowaniem zdjęcia w Internecie. Co do rosyjskiej biurokracji to odsyłam do klasyki - mam wrażenie, że przez ostatnie 150 lat nic się tam nie zmieniło. Ale ponoć rywale zza oceanu szybko doganiają swoich rosyjskich przyjaciół - przynajmniej w zakresie przerostu aparatu urzędniczego i arogancji zatrudnionych tam ludzi.
OdpowiedzUsuńMusicie się pocieszyć, że w dalekiej podróży na waszych motorkach spotkacie na swej drodze nie parszywych biurokratów, a poczciwych kmieci co i kawą poczęstują i w obórce noclegu nie poskąpią...
Mordeczki! Już jesteście na moim blogu. Powodzenia :).
OdpowiedzUsuńHaaa, czytasz w moich myślach. Wstałem dziś rano z mocnym postanowieniem zajrzenia na Waszego bloga i odpytania czy o wizach do kraju rad pamiętaliście. I proszę, czytam, że lekcja odrobiona. :-))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!!!
Wujek Petrygo z wioski na K.
Już niedługo dodam parę ciekawostek o wizach - nie tylko tych do Rosji zresztą:-)
OdpowiedzUsuń