piątek, 31 lipca 2009

WIZY


Ten sympatyczny budynek na zdjęciu to Konsulat Rosyjski w Gdańsku. Wpadłem tam dzisiaj na krótką pogadankę – co tam słychać na Kaukazie, jak z wizami, jakie dokumenty są potrzebne do przekroczenia granicy motocyklem itd. Powiem tak. Był to dla mnie lekki szok co tam zastałem. Mam wrażenie, że pieniądze pompowane w promocję państwa przez Rząd Rosyjski są wyrzucane w błoto. Po co bulić grubą kasę na CNN'owe spoty, nie ma co organizować Igrzysk i drukować kolorowych broszurek. Wszystko to bez sensu! Jak się ma takie fajne placówki dyplomatyczne jak ta w Gdańsku to na mur-beton nawet najbardziej barwne wyobrażenie Rosji będzie szybko sprowadzone do odcieni ponurej szarości. A co się takiego stało można by zapytać? Ano podchodzę sobie do okienka i ucinam przyjemną rozmowę z miłym konsulem (?). Dowiaduję się, że w trakcie tej podróży stracę uszy (taka lokalna moda na witanie turystów) a jak nie to przynajmniej motocykle. W Soczi nie ma co zwiedzać, bo przecież Igrzyska dopiero za 5 lat a poza tym drogo jak w Monte Carlo. Że miasto ma 120 kilometrów długości to nic ciekawego, przecie Trójmiasto też całkiem długie „a może i dłuższe?”. Nie dowiedziałem się nic sensownego poza tym, że szczerze odradzono mi podróż do Rosji. Nie wiem jak tam z przekraczaniem granicy „bo to się wyjaśni na miejscu” i nie uzyskałem potwierdzenia czy prom z Poti do Rosji kursuje na ten moment. Na swoje szczęście przekopałem się przez świeże relacje z podróży po Rosji i wiem, że - przynajmniej jesli chodzi o bezpieczeństwo - nie tylko nie taki diabeł straszny, ale w ogóle jest bardzo maluczki i niewiele bardziej obecny niż na polskich bezdrożach. A ten dziwny styl urzędnika rosyjskiego wynikał chyba głównie ze starych przyzwyczajeń kiedy to turystę traktowało się jak potencjalnego... szpiega. A byłbym zapomniał. Dowiedziałem się, że nie mam co się ubiegać o wizę tranzytową, bo trzeba najpierw pokazać wizy państw – z którego będę wjeżdżał do Rosji i do którego będę z Rosji wyjeżdżał. Tak się składa, że ani Gruzja, ani Ukraina wiz od Polaków nie wymaga, więc nie ma co pokazywać i wizy tranzytowej nie będzie:-)Te dziwne zasady mnie akurat rozbawiły (mam takie specyficzne poczucie humoru), reszta to już jednak po prostu paraliż i opad rąk. Tylko z powodu mojej naturalnej upartości złożę wniosek o wizę do Rosji (tę turystyczną, bo jak wiadomo tranzytowa odpada), ale powiem szczerze, że po takiej autoreklamie chyba spora grupa turystów może się poważnie zastanowić nad zmianą kierunku podróży.
Temat wiz i innych papierków związanych z wyprawą zostawiliśmy sobie na deser i jak widzę będzie o czym pisać przy tej okazji:-)

środa, 29 lipca 2009

PRZYGOTOWANIA

Nie będziemy się przesadnie rozpisywać o naszych przygotowaniach, ale też nie pominiemy tego etapu zupełnie. Pochylimy się nad kilkoma najważniejszymi wyborami związanymi z naszą podróżą. A więc do rzeczyJ


1.Sprzęt, którym jedziemy:

Już pisałem o tym, że zakochaliśmy się w pomyśle podróżowania 125-kami w trakcie naszych wcześniejszych wypadów zagranicznych. Trasa na jaką się porywamy jest bardzo wymagająca i może „złamać” nawet wypasione moto turystyczne, które kosztują często tyle co przyzwoite autko. A skoro tak, to dla małego Zipp’a jest to prawdziwy super test wytrzymałości i wyjątkowo ekstremalna próba. Ale co tu dużo gadać – tym większa w tym wszystkim zabawa! Dlaczego zdecydowaliśmy się właśnie na Zippa? Głównie dlatego, że jego 125-ka cieszy się już sporym uznaniem na rynku a sama firma jest najbardziej dynamicznie rozwijającym się producentem motocykli w Polsce.

Nasz sprzęt to:

- Zipp Manic 125

Jak to się mawia, ryzyk-fizyk - jedziemy! Mamy nadzieję, że moto wytrzyma i uda nam się objechać całą trasę. My udowodnimy, że jesteśmy twardzielami z fantazjąJ a Zipp, że dołączył do grona najlepszych producentów na rynku.



2. Bezpieczeństwo i wygoda czyli co mamy na sobie.

Wybór rzeczy na motocykl może zdecydować o powodzeniu lub porażce wyprawy. W samochodzie mamy dach nad głową, strefy zgniotu, klimatyzacje strefowe i inne bajery dbające o nasz komfort i bezpieczeństwo. A w motocyklu? No mamy to co na grzbiecie i to właśnie ciuchy motocyklowe muszą zapewnić nam wygodę podróżowania niezależnie od warunków pogodowych i bezpieczeństwo w przypadku szybkiego spotkania z podłożem.

Zakup rzeczy na motocykl sprawą prostą zdecydowanie nie jest. Można sporo przepłacić a można i zaoszczędzone pieniądze przeklinać gdy okaże się np. że ładny i tani, ale niestety mocno przeciekający jest nasz uniform. Po zbadaniu oferty producentów rzeczy motocyklowych dostępnych w Polsce postawiliśmy na firmę Modeka. Zapewniają świetną jakość w bardzo rozsądnych cenach i są zdecydowanie najlepsi jeśli wziąć pod uwagę relację ceny do jakości (tak się zresztą reklamują, jak widać nie bezpodstawnie). Ludzie z Modeki okazali się też bardzo pomocni przy wyborze konkretnych modeli na wyprawę a nie był to temat łatwy. Będziemy zmagać się z różnicą temperatur przekraczającą 50C! Tak, tak… w słońcu pustyni syryjskiej termometr będzie wskazywał ponad 45C podczas gdy na Kaukazie miejscami spodziewamy się przynajmniej -5C.

Ostatecznie wybraliśmy zestaw na który składa się:

Magda

- kurtka Virginia

- spodnie Virginia

Darek

- kurtka Melville Pro

- spodnie Melville

Poza tym mamy też „drobiazgi” takie jak pasy nerkowe i rękawice (np. model Sunrider).



3. GPS-y, przewodniki, telefony i gdzie to upchnąć?

Chcemy żeby ta wyprawa była "nieco" szalona i nie planujemy jej w każdym szczególe, ale jakiś przewodnik i mapkę mieć przecież trzeba. Miejsca na motocyklu, jak wiadomo, nie ma zbyt wiele dlatego zdecydowaliśmy się na skorzystanie z dobrodziejstw nowoczesnych technologii i w ten sposób coś co zajmowałoby nam sporo litrów cennej powierzchni pakownej mieści się w kieszeniJ Jak się okazało są już takie urządzenia, które umożliwiają sprawdzenie swojej pozycji na mapie dzięki GPS, odczytanie przewodnika np. w formacie PDF, połączenie z internetem (np. żeby wrzucić wpis na bloga) a i przy okazji zadzwonić pozwalają. Po wielu poszukiwaniach wybraliśmy rozwiązania firmy największej, najbardziej sprawdzonej i najlepszej po prostu czyli Nokia. Zabieramy ze sobą:

- Nokia N 97


4. Jeszcze o bezpieczeństwie - wybór kasku.


Przede wszystkim musi być komfortowo i bezpiecznie (to podstawa). Temat z grubsza podobny do kupna ciuchów na moto. Ale o ile rzeczy motocyklowe mogą nam sprawić przykrą niespodziankę przy trudnych warunkach atmosferycznych (i np. upadku) to kask źle dobrany, tak jak niewygodne buty w trakcie spaceru, będzie nam przeszkadzał od momentu założenia do momentu ściągnięcia, i może ostatecznie wylądować w przydrożnym rowie - co oznacza, że wynik testu użytkownika brzmi: zero gwiazdek na sześć możliwych;-) Informacji szukaliśmy głównie w sieci (polecam bardzo fajną stronkę http://www.webbikeworld.com/) i trochę czasu trzeba przyznać to kosztowało. Najpierw wybraliśmy rodzaj helmetu. A że nasza trasa należy do bardzo trudnych - od totalnej pustynnej patelni do przymrozków na sporej wysokości – to padło na „szczękowca”, który stosownie do potrzeb może być kaskiem otwartym lub integralnym. Później dodaliśmy do tego markę i model, a następnie zaczęliśmy zmasowany „atak” na firmę Intercars czyli oficjalnego dystrybutora Sharków w Polce. I tak w podróż ruszamy w:

- Shark Openline

Mamy nadzieję, że okażą się trafionym wyborem.


Dział „Przygotowania” uzupełnimy jeszcze o parę szczegółów a nasze boje o wizy i inne dokumenty niezbędne do wyruszenia w świat pojawią się już wkrótce w formie relacji na blogu.

środa, 22 lipca 2009

O NAS

Magda i Darek - chociaż już z kilkuletnim stażem to jednak ciągle młode małżeństwo z Gdańska:-) Podróżnicy amatorzy z całkiem obszerną listą miejsc odwiedzonych na własną rękę (m.in Kenia, Dominikana, USA, Hiszpania, Francja, Szwajcaria...).
Na co dzień dzielnie radzimy sobie na polskim rynku pracy, ale że nie samą pracą człowiek żyje to któregoś dnia (całkiem niedawno) postanowiliśmy nieco zaszaleć i wyruszyć w podróż jakiej nie da się przeprowadzić w ramach standardowego urlopu.

Sam pomysł szalonej wyprawy motocyklem małolitrażowym "zapukał" do nas w trakcie naszej szwędaniny po Dominikanie, tam właśnie mogliśmy podziwiać jak motocykl o pojemności 125 cm3 staje się pojazdem rodzinnym, na którym kilka osób (zdarzały się i 5 osobowe rodziny!) przemierza ogromną wyspę wszerz i wzdłuż. Tam też poznaliśmy Luisa, który tydzień w tydzień śmigał na swojej 125-ce 600 km. żeby spotkać się z rodziną po drugiej stronie wyspy i nie marudził, że to zły środek transporu jest a wręcz przeciwnie, całkiem sobie swój wehikuł chwalił. Pomyśleliśmy: to jest to! Szybsze i wygodniejsze niż rower, bardziej oszczędne niż samochód a poza tym dostarcza tej całej frajdy związanej z podróżowaniem na jednośladzie… i jedziemy:-)

poniedziałek, 20 lipca 2009

O WYPRAWIE

STARTUJEMY 26-EGO SIERPNIA!

Wyprawa rozpocznie się w Gdańsku a więc ruszamy z polskiego wybrzeża i udajemy się na południe po drodze odwiedzając:

1. Słowację – pierwszy test dla sprzętu, zmierzymy się z tatrami czyli solidna rozgrzewka przed dalszą (długąąą) trasą (być może dodatkowo podgrzejemy się w ciepłych źródłach)…

2. Węgry – odwiedziny bratanków połączone z degustacją legendarnego Czerwonego Byka i konsumpcją czerwonej papryki w różnych odsłonach

3. Rumunię – kolejny test dla naszych rumaków – Karpaty – i szansa na spotkanie z niejakim Drakulą - przejeżdżamy Transylwanie i zaliczamy Bukareszt.

4. Bułgarię – nie jest to może najbardziej ambitny cel, ale poszukamy pozostałości po perle socjalizmu. Mekka wszystkich działaczy partyjnych i marzenie zwykłego obywatela PRL – Złote Piaski i przepełnione słońcem wybrzeże Morza Czarnego.

5. Turcję – między innymi Stambuł - czyli test motocykla w warunkach ekstremalnie miejskich – jedno z największych miast świata i największa aglomeracja w Europie. 12 mln ludzi, meczety na czele z najbardziej imponującym Meczetem Błękitnym i Bosfor dzielący miasto i kontynenty. Wkraczamy do Azji! Zerkniemy również nad Morze Śródziemne w Iskenderun.

6. Syrię – nie jest to najpopularniejszy kierunek wycieczek z Polski - Państwo świeckie, w większości zamieszkane przez Muzułmanów, ale można tam napotkać i miasta chrześcijańskie. Odwiedzimy Damaszek – jedno z najstarszych miast na świecie i porozrzucane po pustyni zabytki takie jak Busra Al-Sham - stare rzymskie miasto z jednym z najlepiej zachowanych rzymskich amfiteatrów

7. Jordanię – gdzie znajduje się cel wyprawy i najbardziej wysunięty na południe punkt naszej trasy – Akaba. Akaba zapewnia Jordanii dostęp do Morza Czerwonego (długość wybrzeża to zaledwie kilkanaście kilometrów) i od niedawna jej symbolem jest gigantyczna (podobno największa na świecie) flaga o wymiarach przypominających boisko piłkarskie. Ten gigant zawieszono na 137 metrowym maszcie dzięki czemu Jordańska flaga jest widoczna z Izraela, Egiptu i Arabii Saudyjskiej. Na trasie odwiedzimy również największą atrakcję Jordańską czyli Petrę – miasto Nabetajczyków wykute w skale.




Nie mamy zamiaru na tym poprzestać
J Jedziemy dalej, ale tym razem na północ. Przez Jordanię, Syrię i Turcję docieramy do:



8. Gruzji – znanej ostatnio głównie z rozróby wojennej i ciągłych sporów z Rosją, popularnej wśród polskich polityków, ale niezbyt często odwiedzanej przez turystów z Polski. Przyjrzymy się pięknym plażom morza czarnego w Batumi i codziennemu życiu zwykłych Gruzinów.

9. Rosji – zbliżamy się do Polski czyli powinno być łatwiej, ale nic z tego przed nami Kaukaz i Stolica Igrzysk Olimpijskich 2014 Soczi (ciekawe czy już zamieniło się w plac budowy) – miasto rozciąga się na długości 147 km (!!!) i jest drugim najdłuższym miastem na świecie.

10. Mołdawii – niby tylko tranzyt, ale kto wie może uda się znaleźć coś co nas zachwyci

11. Ukrainy – Last but not least – przez przepiękną Odessę do Lwowa w poszukiwaniu śladów świetności dawnego Polskiego Miasta. Nasza wyprawa to ponad dwa miesiące w trasie i tysiące (dokładnie 10 tys.!) przejechanych kilometrów.

Czy uda nam się objechać całą trasę? My wierzymy, że tak, ale żeby się przekonać trzeba zaglądać na stronę:-)