poniedziałek, 31 sierpnia 2009

SVIDNIK - SLOWACJA

Mamy nowe lancuchy i choc nie zlote to jednak ciesza bardzo:) Dzisiejszy serwis ma tez mniej radosna strone, bo motocykle wrocily do nas dopiero po 16-ej i nie bylo juz szans na powazniejszy dystans. Jednak narzekac nie ma co, bo dzisiejsza trasa, co prawda ledwie 100 kilometrowa, to jednak miedzynarodowa:) Poza tym na poludnie od Rzeszowa - zgodnie z oczekiwaniami:) - zaczely sie pagory i tym samym widoki niczego sobie (cos wrzucimy wkrotce do dzialu foto). Pewnie motorki moglyby ponarzekac obficiej, bo musialy solidnie napocic sie przy najbardziej stromych podjazdach. Koniec dzisiejszego etapu to Svidnik o ktorym moge powiedziec tylko tyle, ze ma niezbyt rozbudowana baze hotelowa. Na pytanie o nocleg wszyscy miejscowi wskazywali ten sam obiekt, wiec wybor byl nieco ograniczony. Jutro planujemy zapuscic sie gleboko w bratankow ojczyzne a moze juz do Rumuni sie uda dotrzec.
Ps. Dzisiaj bylo luksusowo i kolacja odbyla sie na parkingu przed marketem:)

niedziela, 30 sierpnia 2009

RZESZOW

Mamy szczescie ostatnio do imprez na miescie. Najpierw byl bardzo udany reggae festiwal w Ostrodzie a teraz wpadlismy na rynek rzeszowski a tu muza przygrywa az milo. I to nie oklepane Kozidraki, Budki Suflera czy inne frytki na nieswiezym tluszczu , ale mlody dobrze radzacy sobie i z gitara, i z wokalem zespol - zdaje sie, ze Akurat. Wracajac do moto, przeskoczylismy dzisiaj, tak jak planowalismy, z Siedlec do Rzeszowa co kosztowalo ponad 300 km. Jutro wymiana lancucha i lecimy dalej - mniej niz 100 km. do granicy:) Stan licznika podam jutro,bo zapomnialem spisac.
Ps. Spimy krotki spacerek od scislego centrum w Hotelu Sportowym za 6 dyszek dwojka:)

piątek, 28 sierpnia 2009

SIERPNIOWA MAJOWKA W SIEDLCACH

Te kolka na zdjeciu to jeszcze nie osrodek olimpijski w Soczi:).Od wczoraj jestesmy w Siedlcach skad trudno nam sie ruszyc, bo mamy szanse spotkac sie z rodzina,znajomymi i jest tu fajnie po prostu. Oczywiscie sielanki przedluzac w nieskonczonosc nie bedziemy-w niedziele z ranca ruszamy do Rzeszowa i bedzie to nasz najdluzszy etap - jak do tej pory - do przejechania ponad 300 km (w czwartek zrobilismy 295).Jest tez i inny powod naszego postoju.Podczas wizyty w Zippie dogadalismy zmiane lancuchow na lepszy model a wymiane, z racji nie wyrobienia sie ze wszystkim wczoraj w Przasnyszu, przeprowadzimy w autoryzowanym serwisie w Rzeszowie. I to mozliwe jest dopiero w poniedzialek.Tak na marginesie ta zmiana bedzie jedyna modyfikacja sprzetu w stosunku do wersji fabrycznej. Co do samej trasy to w zwiazku z tradycyjnym spoznieniem, musielismy wczoraj znowu testowac wytrzymalosc ciuchow - pedzilismy w chmurze zwanej mgla, przy poteznej wilgotnosci i przelotnych opadach... znowu kilka godzin trasy wypadlo juz po zschodzie slonca:( Stan licznikow:
Magda 1113 km.
Darek 780 km.

czwartek, 27 sierpnia 2009

PRZYSTANEK PRZASNYSZ

Dotarlismy do Zippowej stolicy czyli Przasnysza.Nasze moto przechodza wlasnie ostatni przeglad w PL a moze i ostatni w Europie, bo nastepny pitstop bedzie dopiero w Stambule - jak wiadomo miasto jest granica kontynentow i byc moze znajdziemy serwis juz w azjatyckiej czesci. Do tej pory nakrecilismy jakies 300 km. czyli 3%calej trasy:) przy okazji bardzo dziekujemy rewelacyjnemu Tokidzie i jego familii za przechowanie nas w Ostrodzie i w ogole za caloksztalt:)Wielkie dzieki tez serwisantom Zippa, ktorzy wlasnie dopieszczaja nasze sprzety (sami zerknijcie na fotki-jeszcze gorace). To by bylo na tyle. Za 3-4h jedziemy dalej-nasz dzisiejszy cel to Siedlce.

JEDZIEMY

Oczywiscie ze sporym opoznieniem ale wreszcie jestesmy w trasie. Obiecalismy sobie, ze unikamy jazdy w deszczu i w ogole nie ruszamy sie po zmierzchu i... na pierwszym etapie pedzilismy w ciemna noc przy akompaniamencie wscieklych opadow. W kazdym razie cel na dzisiaj osiagniety i jestesmy w Ostrodzie:)Na zdjeciu przemoczone zegary mojego moto-setka pekla:)

Ps. Stan naszych liczników na starcie to:

Magda 663 km.

Darek 329 km.

środa, 26 sierpnia 2009

DZISIAJ STARTUJEMY!


Po tygodniach (miesiącach właściwie) przygotowań i niecierpliwym oczekiwaniu wreszcie dzisiaj nastąpi start:-) Ruszamy około 16-17-ej a nasza trasa będzie przebiegała przez Obrońców Wybrzeża , Chłopską i dalej w kierunku Warszawy (niestety 7-ka). Pierwszy etap będzie krótki, ot typowa rozgrzewka przed maratonem - planujemy dotrzeć do Ostródy. Sekundę przed startem wrzucimy jeszcze krótkiego posta już z pozycji telefonu i jazda:-)

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

RELACJA WIDEO JUŻ NA STRONIE WP.PL



Ekipa Wirtualnej Polski jest szybka jak letnia błyskawica. W piątek było nagranie a już dzisiaj można zobaczyć relację wideo i artykuł o naszej wyprawie. Wszystkie materiały dostępne są pod adresem:

http://moto.wp.pl/kat,23681,title,Wyprawa-125,wid,11425088,wiadomosc.html

Nagranie było na zupełnym spontanie - bez czytania z kartki czy wkuwania kwestii na pamięć, więc śmiało możemy podsumować, że całkiem fajnie wyszło:-) Zapraszamy.


A sam film wygląda tak:


POMORSKA TRASA TESTOWA



Wczoraj wybraliśmy się w trasę szlakiem zamków gotyckich - przez Malbork, Sztum aż po południowy kraniec województwa pomorskiego, czyli Kwidzyn. O zamkach się nie będę rozpisywał (malborski każdy pewnie widział a kwidzyński powinien zobaczyć) chodziło nam bardziej o przejazd testowy motocyklami niż zwiedzanie. Zrobiliśmy ponad 200 kilometrów, co jest troszkę mniejszą odległością niż przewidywane przez nas etapy w trakcie wyprawy (chcemy skakać po 300 km. dziennie). W związku z ciągłym docieraniem sprzętu mogliśmy pędzić okrągłą 50-ką (normalnie planujemy poruszać się przynajmniej 20 km/h szybciej), dzięki czemu przejazd krajową 7-ką był całkiem ekstremalnym doświadczeniem - obok nas pędzili wracający z wakacji momentami i dobrze ponad 100-kę szybciej. Moto trasę objechały, nic się nie urwało, nic nie rozklekotało, nic nas z drogi nie zdmuchnęło, ale dzisiaj przeprowadzimy jeszcze szczegółowe oględziny sprzętu – wszystkie mocowania i śruby - żeby ocenić czy odległość rzeczywiście nie zostawiła żadnych przykrych niespodzianek - wczoraj na to czasu nie było - wróciliśmy późnym wieczorem, solidnie wypompowani, ale i zadowoleni, bo pierwsze wrażenia z jazdy są pozytywne (przede wszystkim Zippy ładnie się prowadzą i są wygodne jak na 125-ki).



Powyżej ciekawostka z trasy (nie zamek). Jeśli ktoś oglądając amerykańskie filmy drogi zapragnął odwiedzin w Motelu rodem z US to jest taka szansa nie ruszając się znad Wisły. Pomiędzy mostem na 7-ce a Nowym Dworem Gdańskim jest sobie taki Motelik wyglądający zupełnie jak przydrożna noclegownia w Teksasie czy innym Oregonie. Wejścia do pokoi bezpośrednio z dworu i recepcja z kawą w osobnym budynku – sporo po Polsce się kręcę, ale czegoś takiego nie spotkałem nigdzie indziej.

sobota, 22 sierpnia 2009

DEBIUT TELEWIZYJNY


Ktoś napisał do mnie mejla, że jak chcę być celebrytą to trzeba do telewizji napierać. Tylko szklany ekran daje prawdziwą sławę i tak lansują się najwięksi – śpiewający aktorzy naszych najdroższych telenowel i tańczące gwiazdy znane z tego, że są znane. I co? I proszę bardzo:-) W piątkowe przedpołudnie zaprezentowaliśmy się przed kamerami telewizji Wp.pl i teraz nie ma już odwrotu. Drzwi do kariery a przynajmniej jednotygodniowej rozpoznawalności zostały otwarte mocnym kopniakiem. Były ujęcia w czasie jazdy i postoju, na starówce gdańskiej i miejskich czteropasmówkach. Oj, działo się! Tajne – póki co – nagrania zostaną wkrótce ujawnione na stronie Wirtualnej Polski:-)

piątek, 21 sierpnia 2009

PIERWSZE ZDJĘCIA MOTOCYKLI



Wreszcie są! Zippy dotarły i już można podziwiać premierowe:-) ujęcia naszych pojazdów na stronie fotorelacji wyprawy (gdzie będziecie mogli zobaczyć pełne albumy zdjęciowe z poszczególnych etapów trasy). Strona foto dostępna jest po kliknięciu na stały link zawieszony nad postami lub wybraniu adresu:

http://share.ovi.com/users/wyprawa125

Motocykle właśnie poddawane są pierwszym jazdom próbnym. Magdy sprzęt miał na liczniku blisko 300 km. i testowe przejażdżki na koncie (Zippowcy pokręcili się na nim odrobinkę). Mój natomiast zaliczył wcześniej całe... 2 km., więc można by powiedzieć, że jest to wyjątkowo świeże pieczywo:-) Do ok. 1000 km. sprzęty są na dotarciu i nie powinniśmy przekraczać nimi magicznej bariery 50 km/h, więc palenie gum i ściganie się z innymi uczestnikami ruchu drogowego na razie odpada;-)

czwartek, 20 sierpnia 2009

WYWIAD POSZEDŁ W ŚWIAT


Chwaliłem się wywiadem, więc wypada się i pochwalić jego treścią. Od dzisiaj przebieg mojej rozmowy z Motormaxem (a dokładniej z Magdą vel Grass) jest do zobaczenia na stronie:

MOTORMAX.PL

Zapraszam:-)

środa, 19 sierpnia 2009

DLA ODMIANY O REGGAE



Przygotowania pomału się kończą i za parę chwil napiszę co się nowego wydarzyło a zaszły spore zmiany - jest przyspieszenie:-). Zanim jednak jak zwykle o naszej wyprawie, post poświęcony imprezie jaką odwiedziliśmy w ostatni weekend a która zrobiła na nas wystrzałowo pozytywne wrażenie. Jak zapowiadałem, po drodze do Warszawy zahaczyliśmy o Ostródę i wylądowaliśmy na festiwalu reggae (z tego co wiem zdecydowanie największym w PL). Z racji braku czasu załapaliśmy się tylko na jeden dzień koncertowy, ale to i tak starczyło żeby zatopić się w jamajskich dźwiękach i złapać jeszcze bardziej pozytywny nastrój niż zwykle (i tak smutasami nie jesteśmy, ale dobrego nigdy za wiele). Reggae pewnie nie każdego kręci, sporo ludzi tego gatunku po prostu nie zna a szkoda, bo jest to poprawiacz nastroju przemycony w dźwiękach. Mnie reggae zainfekowało podczas naszej włóczęgi po Kenii gdzie jak się okazało Marley i spółka ubarwiają ciężką (lekko i beztrosko to się tam nie żyje) codzienność ludziom na czarnym lądzie. Wracając do Ostródy, był to fajny przegląd tego co się z reggae stało w ostatnich latach - i tak można było posłuchać roots w wykonaniu jamajskich bandów, ale i brytyjski dub czy polskie eksperymenty dotykające rock'a, hip-hopu i sam nie wiem czego jeszcze (smakowało w każdym razie znakomicie). Próbkę tego co się działo możecie zobaczyć na filmiku powyżej. Swoją droga miło było uczestniczyć w imprezie masowej gdzie kilka tysięcy ludzi bawiło się w świetnej, beztroskiej atmosferze, praktycznie bez agresywnych wybryków.
Muzyka naprawdę łączy pokolenia - nie sama młodość imprezowała:-)

niedziela, 16 sierpnia 2009

DO WARSZAWY



Za chwilę zaczynamy naszą mini-wyprawę do Warszawy. Jeszcze samochodem, więc nie ma się nad czym specjalnie rozwodzić, chociaż faktem jest, że od naszych wizyt w ambasadach Turcji i Syrii zależy ostateczny kształt trasy (nie będzie wizy lub pozwolenia, trzeba będzie całość przeplanować). Ale jest i ciekawostka związana z wyjazdem a mianowicie przytrafia nam się wcześniej nieplanowany przystanek i po drodze zawitamy na moment do Przasnysza a dokładniej do przasnyskiej centrali Zippa (będzie jeszcze dłuższy postój na ostródzkim festiwalu reggae, ale ten już niespodzianką nie jest). Jak wiecie motocykle do nas ciągle nie dotarły (a wiecie choćby stąd, że wrzeszczałbym i zasypywał zdjęciami gdyby tylko się pojawiły) - jest ciągle coś do podpisania (i obgadania), więc zamiast tracić czas na przesyłki pocztowe i kolejne mejle załatwimy tematy od ręki - liczymy, że nasza wizyta nada sprawie przyspieszenia świetlnego:-) i moto we wtorek będą już stacjonowały na naszym parkingu. Tak więc coś tam postaram się skrobnąć o tym jak wygląda firma i o naszych odczuciach z wizyty. Sądząc po pytaniach na forach typu „co to właściwie jest Zipp i skąd ta firma?” jest kilka osób zainteresowanych tematem.

Ps. No i wreszcie pojawią się premierowe fotki naszego sprzętu:-)

piątek, 14 sierpnia 2009

JESZCZE O WIZACH ROSYJSKICH


Wróćmy na sekundkę do tematu wiz rosyjskich. Obiecywałem trochę konkretów, oto one: Wyszedłem z konsulatu nie wiedząc nic ponadto, że jechać do Rosji raczej nie ma po co – ani tam ciekawie, ani bezpiecznie (to prawie wierny cytat tego co usłyszałem) - i nie dostaniemy wizy tranzytowej tylko turystyczną (dziwne rozwiązanie: „pokaż wizy innych państw” o którym pisałem wcześniej). Poza rozczarowaniem, taszczyłem ze sobą coś jeszcze a mianowicie wizytówkę firmy, która nam tę wizę turystyczną miała pomóc zorganizować. Nie chcę się rozwodzić nad tym, czy to zdrowa praktyka, że dostaje się namiary na jedną firmę gdy zapewne jest ich w Trójmieście więcej, ale muszę uczciwie przyznać, że telefon pod nr z wizytówki zapewnił prawdziwy zwrot akcji. Zrozumiałem dlaczego Konsul tak niewiele mi powiedział:-) Nie musiał po prostu. Placówka funkcję informacyjną traktuje po macoszemu, bo i po co się męczyć, skoro inni wiedzą więcej i są do tego bardziej chętni by ową wiedzą się podzielić. I tak przez telefon znalazła się odpowiedź na każde pytanie i gdyby to był Konsulat, powiedziałbym, że kawał dobrej roboty wykonują rosyjscy urzędnicy (ale nie był, więc nie powiem).
Przechodząc do cyferek. Wiza do Rosji kosztuje 151 zł. w trybie normalnym (do 5 dni roboczych) i 2x więcej za ekspres (2 dni robocze). Przy korzystaniu z usług pośrednika koszty rosną - w naszym przypadku - do ok. 400 zł (w tym jest też ubezpieczenie i voucher). Poza tym jest jeszcze umowa użyczenia (bo sprzęt pożyczony), którą trzeba przetłumaczyć (ok. 100 zł) i potwierdzić następnie w konsulacie płacąc 120 zł od strony. Daje nam to w sumie przynajmniej 620 zł. na głowę i to tylko za przepchnięcie tematu niezbędnych papierów. Czyli niestety całkiem sporo:-(

czwartek, 13 sierpnia 2009

REKINY PRZYPŁYNĘŁY:-)


Krótki news z naszych osiągnięć w zdobywaniu sponsorów. Na motocykle niecierpliwie czekamy i najnormalniej w świecie doczekać się ich już nie możemy – dotrą w tym tygodniu, czy nie dotrą? Natomiast przed sekundką odebrałem, też długo oczekiwane i niezbędne na moto, nowiutkie kaski – a dokładniej Shark Openline. Kaski są „szczękowe”, czyli to takie 2 w 1-nym – jak gorąco to mamy kask otwarty a jak nieco chłodniej to zamieniamy w integralny – o jeszcze mi przyszło do głowy takie porównanie do popularnych transformers, bo to faktycznie trochę takie kaskowe transformersy są:-) Przy okazji dziękujemy za pomoc firmie Intercars, czyli oficjalnemu dytrybutorowi marki Shark w Polsce.
I jeszcze zdanie podziękowania dla firmy Hannah, która wsparła nas świetnymi (superlekkie i małe a solidnie grzeją) śpiworami Hannah Scout i bielizną termiczną (pod ciuchy motocyklowe jak znalazł). Fajnie, że są firmy, które chcą się reklamować w niekonwencjonalny sposób i tym samym wspierają takie szalone pomysły jak nasza wyprawa125:-)

środa, 12 sierpnia 2009

MAŁE CO NIECO O FORMALNOŚCIACH



Już pisałem, że fajnie jest jechać sprzętem pożyczonym, ale obiecywałem też odsłonić „ciemną stronę księżyca”, czyli jakie z tego wynikają problemy. Na dobry początek – w Polsce problemów spodziewać się nie należy a przynajmniej mnie o takowych nic nie wiadomo. Dalej będzie trochę trudniej. Wyjechanie poza PL wymaga potwierdzenia umowy użyczenia, bo samo zapewnianie, że motocykl nie zwinięty spod spożywczaka najnormalniej w świecie nie wystarczy. Do samiutkiego końca naszej drugiej ojczyzny, czyli UE (dodam na wszelki wypadek), świstek po angielsku załatwia temat, natomiast od Turcji (będę odnosił się do naszej trasy) zaczynają się schody (do biur tłumaczeń, ambasad, ministerstw). Krótki przegląd:
Turcja – trzeba mieć umowę użyczenia przetłumaczoną na turecki, potwierdzoną zarówno w Ambasadzie Turcji w Warszawie, jak i w MSZ (też w Warszawie)
Syria – to samo tylko zmienia się ambasada (do tureckiej już iść nie trzeba rzecz jasna, ale w syryjskiej lepiej się pojawić:-) i język, bo potrzebny angielski
Jordania – tu jest ciekawie – nie tylko wymagają, ale jeszcze dostęp do nich utrudniony, bo placówkę dyplomatyczną obsługującą PL mają... w Berlinie. Z tego co się dowiedziałem przez telefon wysyłamy do nich skany wszystkich dokumentów (umowa użyczenia, paszporty, opis podróży) i zwrotnie dostajemy pozwolenie na wycieczkę nad Jordan.
Rosja – moja ulubiona placówka w Gdańsku była tajemnicza i nie chciała się podzielić sekretem wstępu do krainy cyrylicy, ale żem uparty tom się dowiedział:-) A więc tłumaczymy na wiadomy język i następnie z tym do mojej ulubionej placówki:-) w celu potwierdzenia. I tyle...

A i jeszcze jedno, od Turcji począwszy umowa użyczenia (nie ważne czy zawarta z kolegą, ciocią z podlaskiego, czy obywatelem miniaturowej Sealandii) musi być potwierdzona notarialnie. Każde takie potwierdzenie, tłumaczenie, przypieczętowanie to oczywiście koszty i jeśli ktoś jest zainteresowany to wrzucę szczegóły jak już przebrnę cały proces (zaczynamy działać od najbliższego poniedziałku).

Ps. Na zdjęciu Sealandia, o której wspomniałem w tekście, czyli państwo-platforma przeciwlotnicza na Morzu Północnym – też je kiedyś odwiedzę, ale to już pewnie nie motocyklem;-)

wtorek, 11 sierpnia 2009

CO POTRAFI 125-KA - MIGAWKI Z DOMINIKANY


A oto ciekawostka z naszych dominikańskich wojaży. Tak jak wspomniałem wcześniej podróżowaliśmy trochę na Dominikanie wypożyczonymi 125-kami, ale zdarzyło nam się i korzystać z moto-taxi. Te moto-taxi na filmie było zdecydowanie najciekawsze, bo przerobione na trzyślada. Konstukcja składała się z motocykla 125 cm3 z dołączoną do niego dwukołówką wyglądającą trochę jak metalowa karoca – całość nie wykonana bynajmniej z ultralekkich stopów „kosmicznych”, ale po prostu duże, ciężkie, z blachy i przystosowane do swobodnego przewozu 4(!) pasażerów. Co dodaje smaczku całej przygodzie, wspomnianym taxi podróżowaliśmy po jednej z najbardziej górzystych okolic Dominikany (półwysep Samana, taka np. Monte Mesa ma 605 m. wysokości) i to drogą wyjątkowo podłą. Z dziurami, wyrwami, czymś co przypominało progi zwalniająco-zatrzymujące. Drogą przy której nasze wszystkie narzekania na krajowe 1-ki, 7-ki czy inne 54-ki bledną na amen. I w ten oto sposób pokonaliśmy ponad 50 kilometrów (moto musiało rzecz jasna wrócić na miejsce normalnego urzędowania, więc przejechało w sumie min. 100 km.) sprawnie i tempem całkiem przyzwoitym a na wehikule siedziało sobie: 3 osoby dorosłe (bo i kierowca), dwa napakowane na maxa, ciężkie plecaki i jeszcze ta dziwna konstrukcja zamieniająca całość w miniauto (dach był nad głową). Zresztą sami zerknijcie.

I jescze parosekundowy filmik:




Ps. I co nie da się 125-ką? A pewnie, że się da!:-)

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

WYWIAD

Stało się! Mama mówiła, że czeka mnie świetlana przyszłość, światła jupiterów i dywany perskie w czerwony wzór. Dołączyłem do grona celebrytów – gwiazd polskiego show biznesu, ludzi, którzy mają coś do powiedzenia i nie wahają się by to coś ujawnić. Udzieliłem pierwszego w życiu wywiadu - dla serwisu internetowego Motormax.pl! A teraz żeby nie przesadzić z wesołymi fanfarami wrócę w nieco poważniejsze klimaty i serdecznie podziękuję Magdzie i serwisowi za zainteresowanie naszą wyprawą. Swoją drogą podziwiam odwagę skutkującą chęcią opublikowania moich werbalnych popisów (no nie mogę tak do końca poważnie w tym temacie). Mam wrażenie, że jak w każdej czynności tak i w rozmowach nazywanych wywiadami (w tym przypadku trochę na wyrost ze względu na moją niemowlęcą elokwencję) trzeba mieć doświadczenie i w mojej rozmowie (która prawdopodobnie już w najbliższą niedzielę pojawi się też na antenie rozgłośni radiowych - w toruńskim paśmie radia VOX FM i ESKA) ten brak doświadczenia będzie wyraźnie słychać. Obawiam się, że plotłem trzy po cztery i pałając chęcią powiedzenia wszystkiego na raz rwałem wątki mówiąc niewiele. Efekt w każdym razie już za chwilę będzie można „podziwiać” i w serwisie, i w radio.
Stremowany zapraszam:-)

sobota, 8 sierpnia 2009

NASZE MOTOCYKLE, CZYLI WARTO POSTARAĆ SIĘ O SPONSORA

Czas wyjazdu tuż, tuż, można by wręcz rzec, że silniki już powinny się grzać w garażu:-) a tymczasem jeszcze chwilkę musimy poczekać na głównych (obok nas:-) bohaterów wyprawy czyli nasze moto. Dlaczego? No nie dlatego, że zwlekaliśmy z zakupem do ostatniej chwili. To troszkę dłuższa, ale całkiem zabawna (a już na pewno optymistyczna) historia i chyba mogę klepnąć parę zdań na ten temat bez obawy, że przyśniecie nad tekstem (jeśli przyśniecie jednak to przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać żeby czegoś tu jednak nie pisnąć po dłuższym milczeniu). Sporo zastanawialiśmy się nad tym czym wyruszyć w trasę – długą, wymagającą, mogącą „zamordować” sprzęt na amen (i nas zresztą też przy okazji;-). Kiedy w końcu padło na Zipp'a i jego zgrabną 125-kę nazwaną Manic pomyśleliśmy sobie: a może by tak do nich zadzwonić? Co nam szkodzi? W końcu jeśli motocykle „udźwigną” takie wyzwanie to trudno o lepszą reklamę dla producenta. Nawet 100 banerów w centrum miasta ogłaszających dumnie, że „nasze wyroby są najwyższej jakości” nie zastąpi testu wykonanego w bojowych warunkach przez niezależnych użytkowników. No i jak to mówiła niepewnym głosem Pani z prehistorycznej polskiej reklamy (swego czasu budzącej zresztą kontrowersje, co dzisiaj może już tylko bawić – wiecie o jaki spot chodzi?) z pewną taką dozą nieśmiałości chwyciłem za telefon i zacząłem opowiadać co to nam do głowy strzeliło i dlaczego chcemy znęcać się nad Zipp'ami:-) Ku naszemu zaskoczeniu rozmówcy nie zbyli nas brakiem czasu - bo to np. kawa poranna stygnie (wcześnie było), albo excel się nie otwiera a raporty trzeba wysłać. Nie użyli też innych bardziej wymyślnych wykrętów, które zagwarantowałyby szybkie i skuteczne spławienie dziwnych petentów. Zamiast tego podjęli temat i to z dużym zainteresowaniem! To była miła niespodzianka a jej owoce czyli dwa Zippy od przyszłego tygodnia będą poddawane procesowi ujeżdżania przez nasze skromne osoby. Cały proces zdobywania Manic'ów troszeczkę rozciągnął się w czasie i okazał się dłuższy niż prosty spacer do sklepu pt. „dwa motocykle poproszę”, bo telefonów było "trochę" więcej niż jeden a i mejli „kilka” popłynęło w obie strony. Ale zdecydowanie było warto (!) i już za chwilkę będziemy mogli wreszcie pochwalić się zdjęciami naszych pociech. Żeby nie było tak tylko na wesoło i cukierkowo-słodko to trzeba tu powiedzieć, że każdy kij ma dwa końce a medal dwie strony i takie rozwiązanie tzn. podróżowanie po świecie pożyczonym pojazdem, niestety powoduje pewne problemy formalne, których przeskoczenie jest dużo trudniejsze (a już na pewno bardziej czasochłonne) niż załatwienie wizowych pieczęci w paszportach. Ale o tym później:-)

środa, 5 sierpnia 2009

WIZY - SYRIA


Skoro pisałem o moich pierwszych harcach wizowych w Konsulacie Rosyjskim to trzeba nadrobić zaległości z syryjskiego badania terenu, które już mam za sobą. Może jednak odrobina wstępu na rozgrzewkę. Szczęśliwie się składa, że na 10 państw jakich granice chcemy przekroczyć tylko 2 wymagają wizy wbitej wcześniej w paszport – są to Syria i Rosja. Reszta albo wiz nie wymaga w ogóle (m.in. Ukraina, Gruzja, Mołdawia), albo (Turcja, Jordania) wystarczy opłacić stosowną pieczątkę na granicy i dalej w drogę:-) To tyle tytułem wstępu a teraz do rzeczy. Po doświadczeniach rosyjskich postanowiłem ostrożnie obadać jak to się sprawy mają w syryjskiej placówce dyplomatycznej. Że mieści się ona w Warszawie to pierwsze podejście realizowałem nie ruszając się z domu, z wykorzystaniem dobrodziejstw telefonii. Przyznam, że trochę się obawiałem tej próby, bo jeśli w rosyjskiej była taka skucha to co tu mnie może spotkać? Tymczasem od początku miła niespodzianka. Dzwonię i co? Wszystko podane na tacy – jaki rodzaj wizy (wielokrotna - koszt 40 E), zasady przekraczania granicy na moto, co ile kosztuje. Pogadałem też o dodatkowych wymaganiach formalnych dotyczących bezpośrednio naszego tripu, sprawa dość skomplikowana i wymagająca popełnienia osobnego tematu. Kiedy tylko będę miał komplet informacji rozwinę myśl i wyjaśnię o co jeszcze poza wizami musimy się martwić z wyprzedzeniem. W każdym razie kontrast był spory. Po drugiej stronie słuchawki było sympatycznie i kompetentnie – to miła odmiana:-)
Nie zapeszajmy jednak i nie cieszmy na zapas, bo jeszcze wizy syryjskiej w paszportach nie mamy, więc na odtrąbienie sukcesu czas jeszcze będzie, ale wszystko wygląda całkiem optymistycznie. Wiemy też coś więcej o rosyjskich wymaganiach (dało się wreszcie zdobyć trochę informacji, chociaż nie w konsulacie oczywiście), ale o tym wkrótce...:-)

Ps. A wkleiłem fotkę z przejścia granicznego między Syrią a Jordanią – za jakiś miesiąc z dużym hakiem powinniśmy się tam zameldować:-) Zdjęcie zapożyczone z internetu.