wtorek, 29 września 2009

OSTATNI DZIEN W TARTUS - SYRIA

Wpadlismy jak sliwki w kompot w Tartus i trudno sie stad wydostac:) W sumie zaliczylismy cztery noce zamiast dwoch, ale skoro ludzie jada na dwa tygodnie do hotelu w Egipcie to dlaczego nie posiedziec paru dni w duzo bardziej goscinnej Syrii? A dlaczego bardziej goscinnej? Np. dlatego, ze nie biega za Toba natretny sprzedawca, ktory zlorzeczy po arabsku jak nie zechcesz nic kupic. Bo ludzie witaja sie z Toba na ulicy bezinteresownie - najnormalniej w swiecie chca Cie pozdrowic i sprawic zebys poczul sie dobrze w ich ojczyznie. I swietnie sie im to udaje, bo dokladnie tak sie czlowiek czuje:)
W Tartus mielismy wszystko co potrzebne do wypoczynku - piekne, pustawe plaze, rewelacyjna pogode, fajna wyzerke w bardzo przystepnej cenie i otwartych ludzi. Wczoraj np. spedzilismy wieczor w domu poznanego w knajpce Syryjczyka (na zdjeciu z zona, corka i mna:). Moglismy uciac pogawedke po Polsku - czlowiek prawie piec lat spedzil w Wawie i baardzo cieplo mowi o PL. No, ale nic, jutro pedzimy do Damaszku, zobaczymy co tam w trawie piszczy. Moze jeszcze, jako ending story, garsc praktycznych spostrzezen z Tartus. Czujemy sie tu nawet bardziej bezpiecznie niz w Turcji. Wspomnialem slowko o zamordyzmie. Jego efektem (poza innymi, zapewne mniej pozytywnymi)jest niski poziom przestepczosci. Nie ma rozwrzeszczanych. wloczacych sie bez celu meneli po kilku glebszych (podobno natychmiast taki trafia do paki) co zdarzalo sie w Turcji. Z drugiej strony nie ma tez zupelnie problemu z kupnem alku, ktory jest dostepny w wiekszosci spozywczakow. Sa i ciekawe kontrasty. Niby laski na plazy wchodza do wody w pelnym opakowaniu, ale juz na miescie wiekszosc jest ubrana na Europejke i gdyby nie kompletna niedbalosc o walajace sie po ulicach smieci, mozna by sie poczuc jak w Europie. Ostatnie rada na koniec. Omijajcie polecane w LP hotele, bo sa drozsze od tych niepolecanych a o tym samym standardzie nawet *2.

2 komentarze:

  1. Fajnie poczytać jak się integrujecie z kolejnymi społecznościami. W drodze do Damaszku może uda sie Wam spotkać chrześcijańskich Asyryjczyków posługujących się językiem aramejskim. Mam takie ciche marzenie, żeby usłyszeć "Ojcze nasz" w oryginale, czyli w języku, którym mówił Jezus. :) Może uda Wam się cosik takiego nagrać? Byłaby niezła gratka dla miłośników wschodnich kultur ;)

    Pozdrowienia z Krakowa!

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciepło, palmy a u nas w kraju ziąb.
    Rano było 4+
    Jak będziecie wracać to zabierzcie trochę tego ciepła ze sobą.

    OdpowiedzUsuń