poniedziałek, 12 października 2009

BATUMI - GRUZJA

Na pytanie czy Gruzja to goscinny kraj moge opowiedziec taka historyjke. Przekraczamy granice poznym wieczorem i dopiero kolo 22-ej jestesmy w okolicach Batumi. Ciemno, widac niewiele i nie wiadomo gdzie tu rozstawic nasza dwojke. Myslimy sobie: moze camping? W koncu jestesmy nad morzem, wiec jakis byc musi. Wpadamy na stacje paliw, pytamy o ten camping co to go sobie wymyslilismy, a tu przysluchujacy sie naszej rozmowie czlek z samochodu obok wola, ze nie potrzebny namiot, bo nas zabiera do siebie na chate. I tak wyladowalismy u Gany (Dzany). Poznalismy jego rodzine. Za chwile wpadli jeszcze sasiedzi. W tym znany (podobno)w Gruzji tancerz baletowy, ktory dobrze mowi po angielsku, bo tanczyl w roznych miejscach na swiecie a poza tym ma zone Australijke (akurat dzwonila, wiec i z nia mialem okazje pogadac - tanczy w Paryskim Moulin Rouge - sorry pewno z bledem napisalem). Bylo milo i do poznej nocy, tym pozniejszej, ze trzeba bylo przestawic zegarek o godzine do przodu. Wino gruzinskie pyszne a ludzie w deche. Takie nasze zapoznanie z nastepnym panstwem.
Na zdjeciach Gana z zona i dzieckiem oraz Shota (tancerz).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz