wtorek, 15 września 2009

ISTANBUL - TURKIYE:)

Jestesmy w Stambule i od razu zrobilo sie super ciekawie. Po pierwsze poruszanie sie po miescie motocyklem to duza dawka czystej adrenaliny. Zasady ruchu sa proste: kto pierwszy ten lepszy a jak przy tym jeszcze wiekszy, to juz sie pierszenstwo bezapelacyjnie nalezy. Oczy musielismy miec dookola kasku. Juz niby wszystko jasne i jedziemy sobie beztrosko swoim pasem a tu nagle ciezarowka chce sie na nas wpakowac, domagajac sie natychmiastowej teleportacji motocykli. Problem ciezarowki rozwiazany a tu nastepne autko wciska sie przed Ciebie jakby nie zauwazajac Twojego istnienia. Poza tym wypada tez trabnac solidnie od czasu do czasu - a co! Po paru chwilach przeskoczylismy w cywilne ciuchy i bylismy pieszymi. Tu tez ciekawie:) Chcesz przejsc przez ulice to... przechodzisz. Jak sie bedzie czekalo na milego kierowce ustepujacego pierszenstwa, to nie przejdzie sie nigdy. Przechodzenie winno odbywac sie krokiem zdecydowanym, albo i biegiem, jesli zajdzie taka potrzeba. Potkniecie na pasach moze oznaczac przetoczenie sie po nas rozgoraczkowanego auta. Na przejsciu szanse na szybkie przedostanie sie na druga strone ulicy rosna, ale i poza nalezy wymuszac pierszenstwo i slalomem miedzy samochodami - hop! Nie jest przy tym wazne czy ulica jest jedno, dwu, czy czteropasmowa. Sa jeszcze przejscia z sygnalizacja swietlna. Tutaj reguly tez proste - jak zielone to trzeba slalomu probowac a jak czerwone to nalezy - inni przeciez czekaja i kolejka niecierpliwych sie robi. Trzeba przyznac czesc komunikacyjna jest wesola. Co do miasta, to przezylismy mile zaskoczenie. Nie przygotowywalismy sie specjalnie na Stambul. Zero czytania i budowania bazy danych (mamy przewodnik LP w komorkach, ale to do poczytania na laweczce, jak zabraknie pomyslow na spontaniczna wloczege). Nie czytalismy, wiec nie wiedzielismy jak jest a najbardziej prawdopodobna wydawala nam sie powtorka z Kairu, czyli sporo balaganu i zabytki nierzadko w stanie silnego nadgryzienia czasem. A tu tymczasem piekne, zadbane aleje, place z fontannami i ludzie wygladajacy jak z europejskich metropolii. Wspomniane zabytki nie w rozpadzie (jak np. w takim Bukareszcie) a dodatkowo jest ich tyle, ze mozna dostac zawrotu glowy (no tego sie akurat spodziewalismy). Nasze 3 dni zwiedzania beda oznaczaly solidny maraton. Ma Stambul i wade a jest nia wysoka cena za noclegi. Hostele kosztuja ok. 10 euro za lozko, w salach kilkuosobowych a dwojki, w przyzwoitej lokalizacji, od 40 euro - to duzo:( Temat hosteli nadaje sie zreszta na osobny watek, bo podobnie jak w Bukareszcie, haslo hostel jest wykorzystywane do podbijania ceny. Hostel przeciez najtanszy, wiec nie warto szukac gdzie indziej. Ano warto. I poszukalismy na hrs.pl. Nie jest tanio jakbysmy chcieli, bo placimy wspomniane 40 euro. Ale nie za hostel (gdzie warunki zazwyczaj takie sobie) a za swietnie usytuowany hotel 3 gwiazdkowy (wg tureckiej klasyfikacji ma 4*). Spimy blisko starowki i sztandarowego meczetu Stambulu - Blue Mosque, czyli meczetu Sultanahmeta i w zasiegu 'na nogach' wszystkich wiekszych atrakcji starego miasta.
Mamy za soba krecenie sie motorkami po piekielnie zatloczonych ulicach i dluugi spacer po starowkowych zakamarkach, wiec trzeba zabrac sie pomalu za nocne ladowanie akumulatorow. Tym bardziej, ze jutro w planach caly dzien w marszu. Jak widac na zdjeciach udalo nam sie juz dostac do Blekitnego Meczetu. A jesli lacze pozwoli, wrzuce jutro na Ovi (dzial foto) filmik z glownego placu Stambulu z adhanem (wyspiewywanym wezwaniem do modlitwy saczacym sie z minaretow) w roli glownej.

2 komentarze:

  1. ale beczka. udal Ci sie ten post znakomicie, naplulam na monitor ze smiechu:)
    nocleg na parkingu tez bombowy, zazdroszcze Wam takich wyjechanych przygod... :)
    buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakie to bekowe na zywo. Po raz pierwszy poczulem, ze cos jest nie tak jak juz w Stambule pedzilem motorkiem po czyms, co przypominalo autostrade bardziej niz miejska ulice i zobaczylem miedzy pasami, w samym srodku kotlowaniny samochodowej, ludkow stojacych i czekajacych 'az przejada, bo chcemy przejsc dalej'. Cos jak spacerowicze na BARDZO zatloczonej obwodnicy trojmiejskiej (tyle, ze po trzy pasy w kazda strone).

    OdpowiedzUsuń